Długi weekend kilkunasto-osobowa grupa klubowiczów spędziła nad Białką. Większość czasu zajmowało leniwe życie obozowe, ogniska, wylegiwanie we wspaniałym fotelu Sosny, oraz "spacery", ale udało nam się też codziennie spływać standardowy odcinek rzeki od Szałasów do mostu w Czarnej Górze. Po zeszłorocznej powodzi Białka zmieniła się nie do poznania, pozostał tylko ogólny charakter rzeki. Na początek: zniknęły Bąbel i Tor, a w zamian ciężki sprzęt pozostawił nam jezioro i krótki, kamienisty odcinek Toru. Dalej: nie ma Jeziorka, ani odwojów za nim (w ich miejsce są przyzwoite fale). Do mostu w Jurgowie raczej szybko, po falach, bez dłuższych przemiałów, a za mostem spokojniej, płycej, ale pojawiają się serie odwojów, z których kilka potrafi przytrzymać, wywrócić i nie puścić (kabiny robiły osoby po których byśmy się tego nie spodziewali ;) ), za to dwa świetnie nadają się do zabawy na krótkich łódkach. W jednym nawet ćwiczyliśmy technikę "rozgwiazdy" (ang. body surfing) z dobrym skutkiem (o tym więcej na wykładzie z ratownictwa).
Niestety pomimo zabierania aparatu fotograficznego na wodę, najbardziej kajakowe zdjęcie jakie udało nam się zrobić to:
Niestety pomimo zabierania aparatu fotograficznego na wodę, najbardziej kajakowe zdjęcie jakie udało nam się zrobić to:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz