Na majówkę ekipa w składzie: Koza, Topik, Kaszana, Żółty i Lisek (część pływająca) oraz Robak i Guliwer (część lądowo-logistyczna) wyjechała w Alpy w okolice Salzburga.
Pierwszego dnia na rozpływanie zeszliśmy na
Koppentraun przy średniej wodzie. Największe wrażenie zrobił na wszystkich "kanion śnieżny" przy kataraktach, zrobiony przez lawiny schodzące do rzeki (na obu brzegach ok. 5 m śniegu). Niestety dziewczyny nie zdążyły dojść z aparatem do katarakt, więc zdjęcie z dojścia:
Fot.: Ekipa lądowa w drodze na Koppentraun Po Koppentraunie pojechaliśmy na
Gimbach. Po szybkim wywiadzie jaka jest woda, dowiedzieliśmy się, że "it's low, but OK". Na pytanie o drzewa w rzece padła informacja, że jest jedno (pod mostem). Podczas płynięcia okazało się, że:
- wody faktycznie jest mało, ale tak naprawdę to za mało (ok było tylko miejscami),
- drzewo jest, ale nie jedno, tylko jakieś pięć (i żadne nie leży pod mostem).
Do momentu dopłynięcia do kanioniku, wszyscy myśleli tylko o tym, żeby dopaść naszego doradcę.
Fot.: Kozica na Gimbach Następnego dnia wybraliśmy się na
Rettenbach. Bardzo przyjemna rzeczka, na której także spotkaliśmy masę kajakarzy (w okolicy odbywał się zlot z okazji
10-lecia kajak.at). Na Rettenbachu warto pamiętać, żeby dobrze oznakować sobie miejsce wyjścia, bo może się okazać że wpłyniemy w kanion, który nie zawsze jest pływalny (w zależności od stanu wody).
Fot.: Lisek na Rettenbach Niestety nocna burza spowodowała podniesienie stanu wody w kilku okolicznych rzekach i okazały się niespływalne, więc resztę dnia spędziliśmy na rozpoznawaniu okolic.
Na niedzielę została, jak to stwierdził Żółty,
Perła, czyli
Untertalbach. Dzięki opisowi Arbuza, mieliśmy dokładny pogląd na rzekę, ale i tak dużo czasu spędziliśmy na oglądanie przed płynięciem. Po zejściu na wodę okazało się, że nie taka rzeka straszna jak wygląda, ale i tak nie uchroniliśmy się od niewielkich przygód. Ale o tym może w Klubie ;)
Fot.: Koza na Podkowie (a właściwie na podKozie)