Od kilku dni w Gorcach i Beskidzie Wyspowym utrzymywały się dodatnie temperatury, w dzień i w nocy. Pojawiła się więc szansa na wodę. Niestety mieszkamy w kraju, gdzie pegli jest niewiele, a IMGW skutecznie utrudnia dostęp do aktualnych odczytów. Dlatego pojechaliśmy w ciemno.
W okolicach Mszany Dolnej zapowiadało się dobrze. Wszystkie rzeki i potoki niosły sporo wody. Gdy minęliśmy Lubomierz i znaleźliśmy się w następnej dolinie.. nastała zima. Kamienica Gorczańska wyglądała tak:
Nieco zawiedzeni ruszyliśmy dalej. Kolejnym punktem naszej wycieczki były Wietrznice. I chociaż było sporo wody, nikt nie miał ochoty na pływanie po torze.
Ostatecznie, zdecydowaliśmy zawrócić i popłynąć wypatrzoną wcześniej Mszankę. Przed zejściem na wodę próbowaliśmy dowiedzieć się, czy ktoś spływał już wybrany przez nas odcinek. Gino: "Ja wiem kto to płynął... nikt tego nie płynął". Rzeka okazała się nietrudna - WW II, ale bardzo przyjemna. Wąska, kręta i dosyć szybka. Pięciokilometrową trasę pokonaliśmy w godzinę. Obnieśliśmy jedno drzewo, które tarasowało potok.
Zaraz za miejscem startu trafiliśmy na próg (ok 1.5m), który nazwaliśmy Progiem Alvara :)
Najtrudniejszym miejscem okazały się 3 sztuczne progi, z najwyższym około 2 metrowym. Zostały nazwane Schodami Drwali :)
Niestety gdy wróciliśmy do Krakowa okazało się, że jednak nie był to first descent :) Mszankę pływali Starzy Bystrzacy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz