Dzień Niepodległości obchodziliśmy jak prawdziwi kajakarze.. wybraliśmy się na spływ. Wybór padł na rzekę Chechło w pobliżu Chrzanowa. Nie odstraszyła nas paskudna pogoda, padający deszcz, ani sołtys który przed zejściem na wodę zapytał "Czy na pewno chcemy spływać tą gnojówką".
Rzeczka, choć nie pachniała fiołkami, okazała się dosyć przyjemna. Wysoki poziom wody sprawiał, że 'ciągnęło' do przodu i aby się przemieszczać, chwilami można było przestać wiosłować. Co jakiś czas na trasie pojawiały się zwałki, które dla kilku osób okazały się zupełnie nowym doświadczeniem.
Rzeczka mile zaskoczyła nas "elementami WW". Były cofki, miejsca trawersowe, mikro fala do surfów. "Mocniejszym" miejscom nadaliśmy nawet nazwy: Canyon Chechło, Chechło Katarakt i Chechło Wasserfallstrecke:)
Jednak najmocniej zaskoczyło mnie to, że ludzie traktują rzeki jak wysypiska śmieci. Brzegi pełne były najróżniejszych różności. Widzieliśmy kilka lodówek, telewizor, rower, monitor komputerowy, akordeon, Sosna znalazł wysłużony kask z gardą i kilka piłek. W rzece oprócz tysięcy butelek, które tworzyły butelkowe zatory, pływała również nieco napuchnięta świnka morska.
uczestnicy: Topik, Koza, Sosna, Ciosanka, Szczotka, Bestia, Magdalena, Kuba T, Tomek J, Mielec