sobota, 12 grudnia 2009

Walne Zebranie Klubowiczów

Wczoraj wieczorem spotkaliśmy się w dość licznym gronie na Walnym Zebraniu. W tajnym głosowaniu wybraliśmy nowe władze klubu. Prezesem została Chyłka, w skład zarządu weszli również Bestia, Ruda i Jurek Rybka. Do komisji rewizyjnej zostali wybrani: Topik, Cinek, Sosna i Żółty.

wtorek, 8 grudnia 2009

Urodziny Morzkulca

W ostatni weekend aż 14nasto osobowa ekipa z Bystrza postanowiła odwiedzić zaprzyjaźniony Klub Morzkulc z Gdańska. Jak co roku w grudniu Morzkulce przygotowały bogaty program rozrywkowy, co zaowocowało sporą frekwencją osób z różnych klubów. Wieczory spędzaliśmy na wspólnym biesiadowaniu przy gitarach i kominku, a w sobotę kilkadziesiąt kajaków spłynęło 15 km odcinek rzeki Wierzyca. Mimo, że pogoda nie dopisywała, cały pobyt mieliśmy wypełniony po brzegi.

Od piątku rano zaopiekowała się nami Ciocia Jen. Dzięki jej gościnności posileni pyszną jajecznicą wyruszyliśmy zwiedzać miasto. Priorytetem było oprowadzenie Kornela po najbardziej rozpoznawalnych miejscach Gdańska. Synek (nowa ksywa Kornela) mimo, że zdążył nam już podrosnąć, Gdańsk widział po raz pierwszy w życiu. Następnym obowiązkowym punktem programu była wycieczka nad morze (nas to „morze” usatysfakcjonowało, choć Morzkulce zawsze nam wypominają, że u nich to jest zatoka a nie żadne morze).

Pod wieczór już trochę zmęczeni podróżą dojechaliśmy do wsi Wygonin, gdzie impreza powoli się rozkręcała. W sobotę przepłynęliśmy wspomnianą rzeką Wierzycą. W związku z tym, że spływ odbywał się w przed dzień Mikołajek każdy z uczestników płynął z czapeczką Mikołaja na głowie. Tłum Mikołajów w kajakach wzbudził pozytywne zainteresowanie mieszkańców okolicznych wsi.

Sobotnią imprezę wzbogacił pyszny pieczony dzik, a na deser kartoflanka z Rekina. Rekin niestety nie dał się ugotować, ale za to został odznaczony blachą za działalność na rzecz Klubu.

Tak minął nam intensywny weekend, za co dziękujemy Kolegom i Koleżankom z Morzkulca, licząc jednocześnie, że zrewanżują się podobną frekwencją na Pucharze Prezesa.

autor: Magdalena

piątek, 13 listopada 2009

Ch..chechło

Dzień Niepodległości obchodziliśmy jak prawdziwi kajakarze.. wybraliśmy się na spływ. Wybór padł na rzekę Chechło w pobliżu Chrzanowa. Nie odstraszyła nas paskudna pogoda, padający deszcz, ani sołtys który przed zejściem na wodę zapytał "Czy na pewno chcemy spływać tą gnojówką".


Rzeczka, choć nie pachniała fiołkami, okazała się dosyć przyjemna. Wysoki poziom wody sprawiał, że 'ciągnęło' do przodu i aby się przemieszczać, chwilami można było przestać wiosłować. Co jakiś czas na trasie pojawiały się zwałki, które dla kilku osób okazały się zupełnie nowym doświadczeniem.

fot. Kuba na zwałce

Rzeczka mile zaskoczyła nas "elementami WW". Były cofki, miejsca trawersowe, mikro fala do surfów. "Mocniejszym" miejscom nadaliśmy nawet nazwy: Canyon Chechło, Chechło Katarakt i Chechło Wasserfallstrecke:)

fot. Magdalena na Chechło Katarakt

fot. Koza na Chechło Wasserfallstrecke

Jednak najmocniej zaskoczyło mnie to, że ludzie traktują rzeki jak wysypiska śmieci. Brzegi pełne były najróżniejszych różności. Widzieliśmy kilka lodówek, telewizor, rower, monitor komputerowy, akordeon, Sosna znalazł wysłużony kask z gardą i kilka piłek. W rzece oprócz tysięcy butelek, które tworzyły butelkowe zatory, pływała również nieco napuchnięta świnka morska.

uczestnicy: Topik, Koza, Sosna, Ciosanka, Szczotka, Bestia, Magdalena, Kuba T, Tomek J, Mielec

piątek, 23 października 2009

Untertalbach, Rettenbach



Kolejna produkcja filmowa w wykonaniu Liska:)

wtorek, 13 października 2009

Ötztaler 2009



Spłynięte odcinki:
Sölden Schlucht, Middle Ötz, Köfelser Strecke, Upper - Lower Venter Ache

Montaż filmu: Lisek

piątek, 24 lipca 2009

Monte Bianco

Wyprawa na Mont Blanc 31.07-13.08.

31 lipca grupa 6 osób z naszego Klubu Kajakowego Bystrze wyrusza na wyprawę w celu zdobycia Mont Blanc, najwyższego i najrozleglejszego masywu Alp 4808 m n.p.m., potocznie zwanego „dachem Europy”. Od 3 miesięcy grupa przygotowuje się do tego wyzwania regularnie trenując przed wyjazdem: uprawiają biegi, w weekendy chodzą w Tatry, a także kompletują niezbędny sprzęt i odzież. Przyda się wcześniejsze doświadczenie górskie (w zimie byli w Tatrach na Wołowcu, Rakoniu, Grzesiu czy na Trzydniowiańskim Wierchu) , kondycja i silna wola, by podjąć to wyzwanie i konsekwentnie piąć się na wierzchołek.

Mont Blanc wznosi się nad urokliwym górskim miasteczkiem Chamonix –mekka alpinizmu i wszelkich sportów górskich świata. Można tu spotkać apinistów i wszelkiej maści wspinaczy, narciarzy, paralotniarzy, a także ludzi uprawiających rafting i kanioning. I to ono będzie ich baza.

Wyjazd jest zaplanowany na 31 lipca z Krakowa do miasteczka Pont w najpiękniejszej z wielkich alpejskich dolin-Doliny Aosty. Ciągnie się ona wzdłuż głównego łańcucha górskiego, od jego największego masywu-Monte Rosa-obok takich olbrzymów jak: Matterhorn, Grand Combin, Parku Narodowego Gran Paradiso po białego monarche zamykającego dolinę od zachodu-Mont Blanc.


3 pierwsze dni przeznaczone będą na ćwiczenia w poruszaniu się po śniegu i lodzie, w asekurowaniu się lina podczas upadku i ujechania, chodzeniu w rakach, używaniu czekana, uprzęży i innego sprzętu w trakcie aklimatyzacji (zdobywaniu wysokości) przy wejściu na szczyt Grand Paradiso 4061 m n.p.m. Do pokonania jest 2100 m. przewyższenia z 2 noclegami w namiotach na 3400 m.n.p.m. Postarają się stanąć na szczycie w komplecie. Będzie to dla nich, bez wątpienia, ogromną satysfakcją (w końcu to czterotysięcznik) oraz psychicznym wzmocnieniem przed szturmem na Mont Blanc (w myśl zasady: "na duże góry wchodzi się głową").

II etap obejmuje działalność w masywie Mont Blanc (4808 m n.p.m.) - cztery dni. Pozostałe dni stanowią ich zapas na wypadek złej pogody, którą trzeba będzie przeczekać. Takie rozwiązanie poważnie zwiększa szanse powodzenia akcji i pozwala uzależnić zdobycie szczytu od ich dyspozycji psychofizycznej, nie zaś od warunków atmosferycznych. Maja w planach wybrać wariant klasyczny: tramwajem do Nid d’Aigle (2363m), stad rusza pieszo przez schronisko Tete Rousse (3150m), dalej kuluarem do schroniska Gouter (3817m). Następnie do Dome du Gouter (4304m) i do schronu Vallot (4363m). Stad grania Bosses wyrusza o 2 rano na szczyt....

Czy na pewno grupa wejdzie na szczyt, tego nikt im nie może zagwarantować, wszystko zależy od nich i pogody, niestety zmiennej w górach. Jeżeli dołożą wszelkich starań, aby przygotować się kondycyjnie przed wyprawa i zaklimatyzują się do alpejskich wysokości, maja wielkie szanse, aby osiągnąć cel i stanąć na szczycie.

Czy znasz to uczucie, gdy stoisz w miejscu, z którego nie da się już podejść wyżej?

Może Im się uda......

Partnerem wyprawy jest sklep wspinaczkowy i alpinistyczny, a także turystyczny i sportowy: ALPINTECH, któremu serdecznie dziękują uczestnicy wyprawy za pomoc w udostępnieniu niezbędnego sprzętu.

Karina N.

niedziela, 5 lipca 2009

Nikt nie jest idealny

Po przeczytaniu postu *j na pl.rec.kajaki i kilku forów wędkarskich np flyfishing.pl myślę, że warto się zapoznać z tym co myślą o nas wędkarze i co chcą z tym zrobić.

wtorek, 23 czerwca 2009

Trzy dni w Tessinie

Tegoroczne olbrzymie ilości śniegu w Szwajcarii spowodowały, że w Tessinie, gdzie pływa się generalnie w okolicach maja, w czerwcu wciąż utrzymywała się woda. Jeszcze tydzień wcześniej było jej bardzo dużo, a w ostatni weekend miało być jej w sam raz - stąd pomysł na wyjazd.

Z Krakowa wyjechaliśmy w trójkę (Topik, Arbuz i Kozi), lecz tuż przed wyjazdem dostaliśmy informację z Niemiec, że dołączy się do nas Scheuer (po tym wyjeździe znany także jako over-Dick :).

Przed Tessinem pojechaliśmy na Medelsbach. Dwa odcinki, w sumie 5 km długości, 300 m deniwelacji (z czego obnosi się ok. 40-50 m w pionie). Na pierwszym odcinku trochę mało wody, ale za to na odcinku w kanionie - super. Po spłynięciu wpadliśmy na pomysł - Second Run - Double Fun, i przepłynęliśmy dwukilometrowy kanion w 15 minut :)))



Fot. Znajdź na zdjęciu Koziego i Arbuza

Następnego dnia już dotarliśmy do Tessinu, zaczynając od Ribo. Wody było dość mało, więc płynęliśmy tylko odcinek w kanionie, zaczynając od najwyższego wodospadu na tej rzece. Pewnie *j napisałby "Polacy niżsi od najwyższych kobiet", ale 14 metrów robi niesamowite wrażenie. Zresztą zobaczcie sami:


Fot. Kozi na wodospadzie na Ribo

Dalszy odcinek też bardzo fajny i ciekawy, ale już nie tak spektakularny.

Fot. Topik na esce na Ribo

Następnym punktem programu miała być Rovana. Po ciężkim odszukiwaniu zejścia na rzekę (ponad 30 minut), i zejściu na nią, okazało się że płynie nią naprawdę dużo wody (ok. 15 kubików, pływa się przy 5-10 kubikach), a spadek jest gigantyczny. Niewesoło zrobiło się po tańcach Topika w głębokim odwoju, który w końcu wypluł go kilka metrów poniżej (po wciśnięciu na dół i złapaniu przez wypływającą wodę). Gdy po ok. 500 metrach dopłynęliśmy do kanionu, z którego praktycznie nie było możliwości wyjścia po wpłynięciu (a zobaczenie co się dzieje choćby na jego początku było lekko mówiąc problematyczne), podjęliśmy decyzję o zakończeniu płynięcia. Szkoda tylko, że droga powrotna do samochodu zajęła nam 1.5 godziny... Ostatecznie okazało się, że Scheuer płynął tą rzekę jakieś 5-6 lat temu i skończył dokładnie w tym samym miejscu :)))

Na zakończenie wyjazdu została nam Verzasca. Woda była bardzo dobra na dol ny odcinek (i część środkowego), przygód wiele, pogoda idealna. Zobaczcie sami:

Fot. Over-Dick za "ślimakiem" wyskakujący spod wody na świecy na dziobie



Fot. Arbuz i Scheuer na jednym z dropów...



Fot. ...i Kozi na tym samym


Mimo że do Tessinu jest stosunkowo daleko (ponad 1300 km, drogą przez Niemcy), to warto! Naprawdę można polatać!

Więcej zdjęć dostępnych w galerii Topika.

niedziela, 21 czerwca 2009

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Puchar Prezesa 2009

W weekend 6-7 czerwca odbyła się nasza flagowa impreza: Puchar Prezesa AKTK Bystrze. Jak przystało na Puchar pogoda w sobotę była paskudna i oczywiście w Białce nie było wody. Po dawnym bąblu zostało duże jeziorko (jako efekt zeszłorocznej powodzi i prac przy instalacji pobierającej wodę do naśnieżania pobliskiego stoku). A w miejscu toru powstało płaskie, szerokie koryto gdzie głębokość sięgała 10-15 cm.

fot. Prezes na torze

Po dość długich oględzinach udało się znaleźć kilka cofek i przygotować trasę zawodów. Wystartowało ponad 40 zawodników i zawodniczek z całej niemal Polski (m. in. z Krakowa, Warszawy, Poznania, Gdańska i wielu innych miast i miasteczek). Zwyciężył Szumek przed Tomankiem i Liskiem.

fot. Szumek na trasie zawodów

Sobotnia noc była świetną okazją do hucznej biesiady. Jak co roku, nie zabrakło zdzierania strun w gitarach, śpiewów, Deptusiowych skrzypiec i grillowanego mięsiwa od Kaszany. Podczas wieczornej imprezy Zarząd przyznał cztery Odznaczania Klubowe za aktywną pracę na rzecz Klubu. Tzw. blachy otrzymali: Capu, Ruffi, Bestia i Oaza. Wyróżniliśmy również Łukiego i Sosnę przyznając im status honorowych członków Bystrza.

fot. Kaszana i Guliwer przy grillu

fot. Blachowanie Bestii

Przez całą noc wokół polany Podokólne krążyły burze, a w Tatrach lało jak z cebra. Dzięki temu w niedzielny poranek koryto Białki wypełniło się sporą ilością wody... To było dopiero pływanko:) Na standardowym odcinku pojawiły się duże fale, szybki nurt i kilka mocnych odwojów, które niejednego kajakarza zmusiły do przymusowej kąpieli. Kilku grupom udało się również spłynąć Jaworowy Potok i górną Białkę. Oby częściej pojawiała się taka woda.
Chociaż Puchar upłyną pod hasłem "Co zawiodło?", myślę że nikt nie żałował przyjazdu do Jurgowa. Życzę wszystkim, abyśmy za rok spotkali się w równie licznym gronie.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

brzuchCam

...czyli film z tegorocznych Czech Szkoleniowych.

Białka Kursowa 2009

"O kurcze, to już koniec kursu..." i rzeczywiście ostatni spływ kursowy już za nami :( Wczoraj wróciliśmy ze wspaniałego weekendu nad Białką. Pomimo ponurych prognoz pogoda w sobotę była całkiem przyzwoita i pozwoliła komfortowo spłynąć dolny odcinek. W niedzielę za to aż do późnego popołudnia padało, ale nie zdeprymowało to ekipy, a pozwoliło pływać odcinek od Szałasów przy bardzo fajnej wodzie.

PółDzióbek na Białczańskim

Co się tyczy obozowania, to w obliczu niekompletnego wachciaka Topik z Liskiem zaprojektowali wiatkę, dzięki której w niedzielę mogliśmy zjeść suche śniadanie. Na wyjeździe towarzyszył nam dzielnie pies Sarenki, któremu (dobrym bystrzackim zwyczajem) nadaliśmy ksywkę Decybel.

W tle "wiatka" przez małe w

Decybel w akcji

Na sam koniec kursanci wrzucili Szkoleniowca i kierownika, którym jednak udało się w rewanżu wrzucić 3 oprawców (czyli wygraliśmy z nimi 3:2 :D ). Cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy... do zobaczenia na Imprezie Dezintegracyjnej!

Szkoleniowiec chyba pogodzony ze swoim losem

To my w komplecie!

piątek, 29 maja 2009

Dunajec Kursowy 2009 turnus II

W ostatni weekend na Przełomie Dunajca oraz torze na Wietrznicach miał miejsce wielki ogólnopolski kajakarski spend. Byliśmy tam i my - kursówka bystrzacka. Poza nami był też kurs WAKK Habazi oraz międzypokoleniowy spływ bystrzacki Wiosna Radosna.

Na torze było nas sporo...

Czy ten weekend różnił się czymś od tego sprzed 2 tygodni? A i owszem, bo np Jurek nie zmuszany do pływania w kajaku znajduje sobie przeróżne inne zajęcia, np łowienie kursantów do cofki "na ciasteczko". Z pewnością przejdzie to do bystrzackiej myśli szkoleniowej...

Jurek stara się złowić "złotą kursantkę"... złowił tylko PółDzióbka :P

Charakterystyczny był też tłok i lekkie zamieszanie na torze, ale wszystkie stresy z tym związane rozładował poranny "pokaz" ratowników, o którym z przyzwoitości nie wypada pisać więcej - kto był i widział, ten wie ;)

My też uprawialiśmy ratownictwo...

...co nie raz wymagało poświęcenia od waletów-sraletów ;)

środa, 27 maja 2009

Talbachtage

W ostatni weekend, w okolicach Schladming w Austrii odbyła się kolejna edycja Talbachtage. Impreza jakich wśród górskich kajakarzy wiele, polegająca głównie na spotkaniu się nad rzeką i wspólne pływaniu. Tym razem z Polski wybrała się spora grupa kajakarzy: Koza, Topik, Lisek, Kozi, Arbuz, Łuki, Wiktor oraz Szumek, z wsparciem logistycznym w postaci Basi, Niny i Słodziaka.
Niestety na Untertalbach wody było troszkę za dużo (115 cm), i z kilkudziesięciu osób które tam były, spłynęło tylko 6. Nie pomogło nam nawet wstanie na drugi dzień o 6 rano żeby zobaczyć na pegel - woda podniosła się o 5 cm. W zamian za to spenetrowaliśmy okoliczne rzeki, na początek Klein Sölk oraz górny Groß Sölk.

Fot.: Wieczorna impreza na Talbachtage
Na drugi dzień dołączyliśmy się do grupy Niemców, aby popłynąć Sölk Schlucht - odcinek dwukilometrowy zajął nam ok. trzech godzin. Przy okazji mogliśmy zobaczyć Armina, który jako jedyny z osób na rzece spłynął trudną kataraktę. Szkoda tylko, że na ostatnim miejscu na Sölku, kilkumetrowym wodospadzie, leżą dwa drzewa i miejsce nadaje się tylko do obniesienia. Późnym popołudniem pojechaliśmy jeszcze na Rettenbach. Topik znalazł doskonałe miejsce wyjścia z głębokiego wąwozu, które mało nas nie przerosło ;)

Fot. Lisek na slajdzie z podmytką - Solk

Fot.: Szumek na dropie z autoboofem - Solk
Na poniedziałek został nam Schwarzbach, Bandit Run. Pływanie tutaj jest zabronione z powodów które znają tylko lokalni mieszkańcy, dzwoniąc szybko na policję gdy zobaczą na rzece kajakarzy. Tym razem jednak udało się bez mandatu, a rzeka naprawdę warta podjęcia tego ryzyka ;)

Fot. Lisek na dropie - Schwarzbach


Fot.: Łuki na esce - Schwarzbach

Fot.: Ekipa przy wyjściu z Schwarzbach

piątek, 15 maja 2009

czwartek, 14 maja 2009

Dunajec Kursowy 2009 turnus I

W miniony weekend kontynuowaliśmy Kurs Kajakarstwa Górskiego. Tym razem kursanci zmagali się z wzburzonymi wodami Przełomu Dunajca oraz toru kajakowego Wietrznice. Kadra zmagała się z nadążaniem w podawaniu dzióbków (w wywrotolotku na przestrzeni weekendu 23 kursantów nabiło 200,75 punktów!!!).



Wieczorem przy ognisku zebrali się kajakarze początkujący i wybitnie doświadczeni (przez życie), młodzi i "młodzi", klubowi i niezrzeszeni. Muzycznym wodzirejem był Zielony i jego 12 strun, wspomaganych przez tamburyny w rękach kursantów. Pomimo hucznej imprezy mistrzowie drugiego planu pozostali czujni...

Więcej zdjęć z kursu...

poniedziałek, 11 maja 2009

Majówka w Lwówku

Majówkę w Lwówku spędziliśmy pod znakiem słodkiego lenistwa i opalania. Ekipa bardzo mieszana Olsztyn - Warszawa - Kraków - Lwówek - Zielona Góra.

Pierwszego dnia podzieliliśmy się na dwie ekipy. Część miała ochotę od razu zwiedzać odwój a reszta postanowiła spłynąć kawałek nizinnego Bobru. Przy czym Kornel postraszył nas, że może być WW0,5 ale oprócz dwóch wystających kamieni i dwóch sztucznych progów nic się nie działo.
Drugi dzień dziewczyny zaczęły od opalania się po sezonie zimowym (zdjęcie konkurencyjne do tego z majówki białkowej ale nieco mniej kajakowe) a potem już wszyscy poszliśmy na playspot gdzie część pobierała nauki pływania/dzióbków/eskimosek a reszta twardo testowała dziurę.

Po pływaniu robiliśmy sobie jedzenie wszyscy razem i tu muszę wspomnieć o ogromnej patelni Roberta, która była po prostu hitem wyjazdu. W niedzielę dla odmiany pływaliśmy w odwoju i opalaliśmy się zamówiwszy sobie pizzę na playspot.

Ogólnie wyjazd bardzo udany. Dużo słońca, przyjazny odwoik oraz co najważniejsze sporo znajomych z całej prawie Polski.

autor: Bestia

środa, 6 maja 2009

Majówka w Alpach

Na majówkę ekipa w składzie: Koza, Topik, Kaszana, Żółty i Lisek (część pływająca) oraz Robak i Guliwer (część lądowo-logistyczna) wyjechała w Alpy w okolice Salzburga.
Pierwszego dnia na rozpływanie zeszliśmy na Koppentraun przy średniej wodzie. Największe wrażenie zrobił na wszystkich "kanion śnieżny" przy kataraktach, zrobiony przez lawiny schodzące do rzeki (na obu brzegach ok. 5 m śniegu). Niestety dziewczyny nie zdążyły dojść z aparatem do katarakt, więc zdjęcie z dojścia:


Fot.: Ekipa lądowa w drodze na Koppentraun

Po Koppentraunie pojechaliśmy na Gimbach. Po szybkim wywiadzie jaka jest woda, dowiedzieliśmy się, że "it's low, but OK". Na pytanie o drzewa w rzece padła informacja, że jest jedno (pod mostem). Podczas płynięcia okazało się, że:
  • wody faktycznie jest mało, ale tak naprawdę to za mało (ok było tylko miejscami),
  • drzewo jest, ale nie jedno, tylko jakieś pięć (i żadne nie leży pod mostem).
Do momentu dopłynięcia do kanioniku, wszyscy myśleli tylko o tym, żeby dopaść naszego doradcę.


Fot.: Kozica na Gimbach

Następnego dnia wybraliśmy się na Rettenbach. Bardzo przyjemna rzeczka, na której także spotkaliśmy masę kajakarzy (w okolicy odbywał się zlot z okazji 10-lecia kajak.at). Na Rettenbachu warto pamiętać, żeby dobrze oznakować sobie miejsce wyjścia, bo może się okazać że wpłyniemy w kanion, który nie zawsze jest pływalny (w zależności od stanu wody).


Fot.: Lisek na Rettenbach

Niestety nocna burza spowodowała podniesienie stanu wody w kilku okolicznych rzekach i okazały się niespływalne, więc resztę dnia spędziliśmy na rozpoznawaniu okolic.

Na niedzielę została, jak to stwierdził Żółty, Perła, czyli Untertalbach. Dzięki opisowi Arbuza, mieliśmy dokładny pogląd na rzekę, ale i tak dużo czasu spędziliśmy na oglądanie przed płynięciem. Po zejściu na wodę okazało się, że nie taka rzeka straszna jak wygląda, ale i tak nie uchroniliśmy się od niewielkich przygód. Ale o tym może w Klubie ;)


Fot.: Koza na Podkowie (a właściwie na podKozie)


Fot.: Lisek w kanionie


Fot.: Topik na dużym dropie - niestety ujęcie z góry...


Fot.: Lisek na slajdzie


Fot.: Żółty na Muhlerutsche

Na koniec łamigłówka: znajdź pięć osób, które jechały z tyłu busa :)


Fot.: Bus w drodze powrotnej

wtorek, 5 maja 2009

Nowy film od Bondle Pictures

Korsika 2009. W kajakach takie sławy jak: Felix Lämmler z synami, Bernhard Mauracher, Stefan Maier i inni. Film jak zawsze ze świetną muzyką Skaos. Na prawdę warto zobaczyć!


poniedziałek, 4 maja 2009

Majówka nad Białką

Długi weekend kilkunasto-osobowa grupa klubowiczów spędziła nad Białką. Większość czasu zajmowało leniwe życie obozowe, ogniska, wylegiwanie we wspaniałym fotelu Sosny, oraz "spacery", ale udało nam się też codziennie spływać standardowy odcinek rzeki od Szałasów do mostu w Czarnej Górze. Po zeszłorocznej powodzi Białka zmieniła się nie do poznania, pozostał tylko ogólny charakter rzeki. Na początek: zniknęły Bąbel i Tor, a w zamian ciężki sprzęt pozostawił nam jezioro i krótki, kamienisty odcinek Toru. Dalej: nie ma Jeziorka, ani odwojów za nim (w ich miejsce są przyzwoite fale). Do mostu w Jurgowie raczej szybko, po falach, bez dłuższych przemiałów, a za mostem spokojniej, płycej, ale pojawiają się serie odwojów, z których kilka potrafi przytrzymać, wywrócić i nie puścić (kabiny robiły osoby po których byśmy się tego nie spodziewali ;) ), za to dwa świetnie nadają się do zabawy na krótkich łódkach. W jednym nawet ćwiczyliśmy technikę "rozgwiazdy" (ang. body surfing) z dobrym skutkiem (o tym więcej na wykładzie z ratownictwa).

Niestety pomimo zabierania aparatu fotograficznego na wodę, najbardziej kajakowe zdjęcie jakie udało nam się zrobić to:

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Rabajec 2009


W miniony weekend odbył się pierwszy prawdziwy spływ tegorocznego Kursu Kajakarstwa Górskiego. Na rzece Dunajec, w jej dolnym biegu, ćwiczyliśmy wejścia do cofek, wyjścia na nurt i promowania. Przy okazji nabiliśmy kolejne kilometry wiosłowania oraz odkryliśmy nowe kajakarskie techniki: PółDzióbka i pływanie na brzuchu.


Zaczęło się od ostrego zagrania Kierownika, który ukarał tych którzy nie stawili się na piątkowym pakowaniu przczep, nie informując ich o przesunięciu zbiórki z 6:30 na 7:00. Ukarani nie pozostali dłużni i spreparowali mu pyszną kanapkę ozdobioną felernym odczytem z zegarka.



Potem już było z górki: sprawna jazda bez przygód, pływanie w pełnym słońcu pod hasłem "udaru", pyszna fasolka, wesołe ognisko. Dopiero późnym wieczorem spotkała nas kolejna przygoda, która na pewno zapisze się w historii klubu: Tajemnicze Zniknięcie Bigosu. Na szczęście gar z bigosem odnalazł się rano, szczelnie zawinięty przeźroczystą folią, ale ukryty pod wodą w rzece!